default_mobilelogo

POZNAŃ, MSZA ŚW. W OBRZĄDKU ORMIAŃSKIM W SOBOTĘ 21 kwietnia 2018
W RAMACH KONFERENCJI:
"KWESTIA ORMIAŃSKA WCZORAJ I DZIŚ" W POZNANIU

Konferencja pod takim tytułem odbędzie się w sobotę 21 kwietnia 2018 r. w Poznaniu (Aula Szkoły Katedralnej, ul. Filipińska 5), zorganizowana z inicjatywy Fundacji Św. Benedykta oraz Ośrodka Debaty Międzynarodowej.

* * *

Od godz. 14:00 wykłady i prelekcje wygłoszą: prof. Grzegorz Kucharczyk (o ludobójstwie Ormian), Weronika Tomys (o traktowaniu tematu ludobójstwa przez dzisiejszą Turcję), Magdalena Stasiak z Łodzi (o idei idea zaplanowanej na jesień wystawy upamiętniającej genocyd).

Po przerwie odbędzie się panel dotyczący Ormian polskich, Armenii (historia, polityka, religia, kultura), oraz ludobójstwa, moderowany przez Bogusława Kiernickiego, w którym wezmą udział: Jan Abgarowicz, Marek Jurek, prof. Grzegorza Kucharczyk, ks. Józef Naumowicz, Andrij Szkrabiuk.

O GODZ. 17.00
MSZA ŚW. W OBRZĄDKU ORMIAŃSKIM
(SOBOTA, 21 KWIETNIA 2018 R.)
w pobliskim kościele św. Małgorzaty na Rynku Śródeckim

Podczas mszy św., którą odprawi ks. archimandryta Józef Naumowicz, śpiewy poprowadzi grupa pod kierownictwem Andrija Szkrabiuka, kantora katedry ormiańskiej we Lwowie. Przez 3 dni w Poznaniu odbywają się warsztaty liturgicznego śpiewu ormiańskiego, które prowadzi Andrij Szkrabiuk. Podczas warsztatów uczestnicy przygotują śpiewy liturgii Czerwonej Niedzieli (w kościele ormiańskim jest to wspomnienie męczenników chrześcijaństwa, a zwłaszcza ofiar ludobójstwa dokonanego przez Turków na Ormianach w latach 1915-1918).

NIEDZIELA PALMOWA. Uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy
ԾԱՂԿԱԶԱՐԴ. Հիսուսի հաղթական մուտքը Երուսաղեմ

Na kilka dni przed Paschą Jezus udał się do Jerozolimy, by tam obchodzić – jak inni liczni pielgrzymi - wielkie doroczne święto. Ponieważ głośno było już o Jego nauczaniu, o niedawnym wskrzeszeniu Łazarza i innych cudach, wielu szło za Nim lub witało Go po drodze. „Ogromny tłum” kładł swe szaty przed Nim, „inni obcinali gałązki z drzew i ścielili na drodze”. Witano Go jak króla, proroka, Mesjasza. On jednak przybywał nie w charakterze zwycięzcy, nie na rydwanie czy w zbrojnym zaprzęgu, ale jako władca skromny i „łagodny, siedzący na osiołku”.
Niedziela Palmowa upamiętnia to uroczyste przybycie Jezusa do Jerozolimy na kilka dni przed świętem Paschy i kilka dni przed Jego Męką. Dziś dołączamy do owego ogromnego tłumu, który idzie za Jezusem, wielbi Go radosnymi okrzykami i śpiewem, wyznając w ten sposób swoją wiarę. Dziś błogosławimy i niesiemy w rękach palmy albo inne gałązki czy kwiaty: w tradycji ormiańskiej i polskiej są to często gałązki wierzby, które mają takie same znaczenie jak palmy, wyrażając cześć dla Przybywającego w imię Pańskie, ale także wiarę w Niego.
W liturgii ormiańskiej rzadziej używa się nazwy Niedziela Palmowa (Armavenyac Kiraki), częściej Niedziela Kwietna (Ծաղկազարդ, Caghkazard, dosłownie: Udekorowana kwiatami, ukwiecona, kwietna). Także w polskiej tradycji kiedyś nazwano ją Niedzielą Kwietną – nie dlatego, że zwykle przypada w czasie gdy pojawiają się pierwsze kwiaty, ale że wtedy błogosławiono zielone, świeżo rozkwitłe gałązki ku czci Jezusa.
Uroczyste przybycie Pana do Jerozolimy, poprzedzone wskrzeszeniem Łazarza, przygotowuje do męki oczekującej Chrystusa, ale jest także zapowiedzią radości wielkanocnej. Jak w życiu, tak i w liturgii radość przeplata się z powagą, krzyż łączy się z chwałą.

Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!
Te okrzyki ku czci Jezusa były wyznaniem wiary. To podczas wielkich procesji religijnych, np. wokół ołtarza w Świątyni jerozolimskiej wielbiono Boga powtarzając wezwanie: Hosanna (słowo to pierwotnie znaczyło: „zbaw, proszę”, ale stało się radosnym okrzykiem uwielbienia). Jezus jest nazwany synem Dawida (tytuł mesjański, bo z rodu Dawida miał pochodzić Mesjasz), przybywającym w imię Pańskie czyli z woli Boga i w Jego imieniu dokonującym wielkiego dzieła. Jego przyjście jest odczytane jako dar nieba, stąd radosny okrzyk: Hosanna na wysokościach (to oddanie chwały także niebiosom, czyli wysokościom, Bogu Najwyższemu). Tymi wezwaniami witamy też Jezusa w głównym momencie Mszy, gdy Ten, który jest trzykroć Święty przybywa jako Zbawca do nas, staje się obecny na ołtarzu pod postaciami chleba i wina.

W Kościele ormiańskim w Niedzielę Palmową błogosławi się dzieci – na pamiątkę dzieci jerozolimskich, które podczas wjazdu Jezusa do Jerozolimy szczerze i radośnie witały Chrystusa wołając: „Hosanna Synowi Dawidowi”. Na Zachodzie słynna jest antyfona na Niedzielę Palmową Púeri Hebraeorum: „Dzieci Hebrajczyków wyszły na powitanie Pana, wołając: Hosanna na wysokości”.

ks. prof. Józef Naumowicz, marzec 2017

» List do Filipian 4, 4-7, Ewangelia wg św. Mateusza (21, 1-17)

 
 
 
 
Rachunek sumienia to spojrzenie na siebie w prawdzie - w świetle Bożej miłości. Rachunek sumienia jest pełnym miłości spotkaniem z Bogiem Sprawiedliwym, którego miłosiernym owocem jest głębokie nawrócenie dokonane w sakramencie spowiedzi świętej - sakramencie pojednania. To doświadczenie wielkości przebaczającego Boga, który się nie gniewa, ale wybacza. Rachunek sumienia to początek uzdrowienia duszy, to kolejna szansa na lepsze życie, wzmocnienie więzi między Bogiem, a człowiekiem. To czas, by powiedzieć Bogu z głęboką pokorą i dziecięcą ufnością - przepraszam. Ale rachunek sumienia to nie tylko szukanie w sobie słabości i grzechów, lecz także dostrzeganie ile dobra dokonało się we mnie i przeze mnie poprzez łaski (współpracę z Bożymi łaskami) od ostatniej spowiedzi świętej Jest to całościowe popatrzenie na swoje życie. To czas na przeanalizowanie swojego postępowania, weryfikacje myśli, uczuć, pragnień... To uświadomienie sobie jak wiele dobra otrzymuję od Boga i co z tym dobrem robię. (...)
Zachęcam, by rachunek sumienia nie stał się rutynowym sięganiem po gotowe opracowania lecz był osobistym wejrzeniem w głąb swego serca, w obecności Pana. Bardzo pomocnym może okazać się tutaj Hymn o miłości św. Pawła (1 Kor. 13), poprzez który możemy uświadomić sobie co naprawdę w życiu jest ważne, a do czego ludzka natura tak naprawdę dąży.
 
Hymn o miłości (1 List do Koryntian)
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.
(1 Kor 13)

na podstawie: "Rachunek sumienia", www.milosierdzieboze.pl/rachunek.php#


Serdecznie zapraszam na uroczystą ormiańską liturgię z okazji święta Objawienia Bożego połączoną ze wspomnieniem chrztu Jezusa i błogosławieństwem wody:  

w niedzielę, 7 stycznia, godz. 11.00, w Warszawie,
w kaplicy Matki Bożej, przy ul. Łazienkowskiej 14.

Błogosławiąc wodę świętym krzyżem, św. Ewangelią i świętym olejem – myronem, przyzywa się nad nią mocy Ducha Świętego,  aby mogła ona czynić domy szczęśliwymi, leczyć chorych, zbawiać dusze, jak też ciała, i była służyła do spełnienia wszystkich potrzeb (modlitwa z błogosławienia wody; dlatego tę wodę bierze się do domu).

Z modlitwą – ks. Józef Naumowicz

By 7 stycznia br było nas jeszcze więcej, załączam zdjęcie z liturgii Objawienia Bożego sprzed roku z kaplicy św. Barbary

 
Szanowni Państwo

Jak co roku, zapraszamy serdecznie na uroczystość Objawienia Pańskiego.
W sobotę 6 stycznia o godzinie 18.30 w kościele Miłosierdzia Bożego przy ul. Smoleńsk w Krakowie ks. Mirosław Cichoń odprawi Mszę św. Podczas liturgii celebrans dokona Chrztu Wody z udziałem czterech ojców chrzestnych.
Po Mszy odbędzie się opłatkowe spotkanie OTK i skromny poczęstunek przy kawie i herbacie w pomieszczeniach SS. Felicjanek przy ul. Smoleńsk.
Zarząd OTK
 
Jezus przyszedł na ziemię w postaci ludzkiej, przyjdzie na końcu czasów w swej Bożej chwale, ale przychodzi do nas także teraz, wciąż: w sakramentach, w swoim Słowie, w modlitwie, w drugim człowieku, w miłości.
Niedziela Przyjścia (Pana) -  Գալստյան կիրակի

W liturgii ormiańskiej ta niedziela przypomina, że Jezus przyjdzie na końcu czasów, wtedy objawi się w chwale jako Pan świata i zapyta nas o naszą miłość. To tzw. powtórne przyjście Pana. Stąd też nazwa: Niedziela Przyjścia (Գալստյան կիրակի - Galstyan Kiraki). Dlaczego taki temat na koniec Wielkiego Postu ? (dziś jest ostatnia niedziela 40-dniowego okresu, który kończy się najbliższą „sobotę Łazarza”, 8 kwietnia, potem jest Niedziela Palmowa i Wielki Tydzień).

Dlaczego taki temat dzisiejszej niedzieli? Otóż, ormiański Wielki Post ma bardzo logiczny i przemyślany układ. Na początku przypomina o raju i o jego utracie przez człowieka. Kolejne niedziele przedstawiały drogi powrotu do pierwotnej szczęśliwości i do odnowienia więzi z Bogiem. A ostatnia niedziela wskazuje na koniec świata, kiedy Chrystus przyjdzie w swej chwale. Taki jest bieg świata i taki jest złoty łańcuch Wielkiego Postu. Wszystko zaczyna się od Boga, wszystko do Niego zmierza i w Nim znajduje spełnienie.
Ale to wszystko przeżywamy, rozważając pierwsze przyjście Jezusa Chrystusa. Rozważamy zwłaszcza Jego mękę i zmartwychwstanie, które dały nam nową szansę na zbawienie i otworzyły na nowo drogę do raju. W pierwszym przyjściu Chrystus objawił się jako uniżony, pokorny i cierpiący Sługa, ukryty za zasłoną człowieczeństwa, na końcu czasów objawia się jako pełen chwały Pan świata. Wtedy stanie się jasne, że On jest naszym wiecznym Królem. Wtedy także stanie się jawne, ile dobra i miłości było w naszym życiu.
Dzisiaj Ewangelia mówi nam, że najważniejsza jest miłość Boga i drugiego człowieka. Chociaż w życiu mamy wiele zasad, praw, obowiązków, przepisów, także Wielki Post przypomina o wielu z nich, jak potrzeba wstrzemięźliwości, modlitwy i czynienia dobra - jałmużny. Ale to wszystko nabiera wartości, jeśli przenika je miłość, jeśli wypływa z miłości i jest jej wyrazem. I co ważne: miłość Boga i miłość drugiego człowieka są nierozdzielne. To jedno przykazanie, najważniejsze.
W innych obrządkach na początku Wielkiego Postu czyta się Ewangelię o tym, jak Jezus przemienił się na Górze Tabor i odsłonił apostołom rąbek swojej chwały. W ten sposób Jezus umacniał apostołów przed swoją Meką, ale też pokazywał im właściwy cel Krzyża i właściwą drogę do chwały. Podobnie ta niedziela ormiańska ma nie tylko przypomnieć, że kiedyś na końcu naszego życia i naszego świata staniemy przed miłosiernym Sędzią, ale też, że zmierzamy do chwały, do raju i do życia z Bogiem w chwale, do Tego, który jest Panem dziejów.
Niedziela Przyjścia przygotowuje następną niedzielę, Niedzielę Palmową, która jest świętowaniem chwalebnego wejścia naszego Pana do Jerozolimy i która rozpoczyna Wielki Tydzień.

» Ewangelia wg św. Mateusza (22, 34 – 23, 12)

ks. prof. Józef Naumowicz, marzec 2017


Podczas liturgii ormiańskiej, jeżeli miejsce jej sprawowania jest do tego specjalnie przystosowane, stosuje się zasłonę (jak ikonostas w Kościołach prawosławnych). Ołtarz więc jest zasłaniany na niektóre części mszy św., np. na przygotowanie darów.
Natomiast podczas Wielkiego Postu, cała Msza święta jest sprawowana za zasłoną. Stąd nie ma pocałunku Ewangelii przez wiernych czy przekazania znaku pokoju.
Zasłonięty ołtarz podczas całej Mszy św. przypomina o sytuacji pierwszych ludzi, którzy utracili raj. Odtąd pozostają oni za zasłoną, która oddziela ich od raju. Nie mają dostępu do tronu Bogu (ołtarz w kościele symbolizuje tron Boga i Święte świętych).
Zamknięta zasłona przypomina, by możliwie intensywnie przeżyć 40-dniowy okres skruchy i modlitwy, by obudzić w sobie pragnienie Boga oraz z ufnością i wdzięcznością patrzeć na krzyż Jezusa, który na nowo otwiera nam drogę do raju.
Zasłona zostanie otwarta na Niedzielę Palmową, podczas której Kościół Ormiański ma także obrzęd „Otwarcia Drzwi”.

ks. Józef Naumowicz, marzec 2017

 
19 lipca 2016, wtorek
 
CIECHANÓW
Około pólnocy dotarła do Ciechanowa kolejna grupa z Armenii. Na szczęście bariera językowa nie sprawiła żadnych problemów - wszyscy zostali prawidłowo zakwaterowani. Rodziny odebrały jswoich gości i pospiesznie udali się na kolację oraz nocleg, gdyż przed pielgrzymami dzień pełen przygód!
   

   
PŁOŃSK
Po południu mile wspólnie spędzony czas ze śpiewem i tańcami
     

     

 

Około
godziny 11.00 pierwsi pielgrzymi dotarli do Płońska. Jest to grupa Ormian z Libanu. Jest z nimi ks. Ghazar Bedrossian, proboszcz jednej z ormiańskokatolickich parafii w Bejrucie. Wolontariusze przywitali gości hymnem ŚDM i tańcem.
Jutro ok.14.00 przyjeżdżają następni pielgrzymi z Armenii. Ceremonia otwarcia o godz. 19.00 w parafii Św. Maksymiliana.

     

     

PRZASNYSZ
Pierwszy wspólny dzień z naszymi Gośćmi rozpoczęliśmy Mszą Świętą w kościele farnym w Przasnyszu. Zaraz po niej udaliśmy się do Warszawy, by pokazać Ormianom naszą stolicę. W trakcie wspólnej wędrówki nawiązały się pierwsze przyjacielskie relacje - a to wszystko za pośrednictwem języka polskiego, ormiańskiego, angielskiego, rosyjskiego i.. migowego.
Poranna msza św. i wycieczka do Warszawy:
     
 
     

W ormiańskim kościele katolickim różaniec odmawia się w maju, podczas nabożeństw majowych. Nie ma tradycji oddzielnego "miesiąca różańcowego".
W kościele katolickim październik nazywany jest miesiącem różańcowym (a dzień 7 października został ustanowiony świętem Matki Bożej Różańcowej).

Historia różańca

Tradycja monastycznej modlitwy zwraca uwagę na ciągłą potrzebę trwania w Bożej obecności. Kolejno anachoreci, benedyktyni, cystersi, kartuzi słysząc słowa: „Nieustannie się módlcie” (1Tes 5,17), na wzór Chrystusa uświęcali poszczególne pory dnia i nocy, obok Eucharystii, rozważaniem Ojcze nasz oraz modlitwą stu pięćdziesięcioma psalmami. Wschodni chrześcijanie, wzrastając w tradycji medytacji, wprowadzili powtarzanie wybranych słów Pisma: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu” czy „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”. Czyniono to w rytm oddechu, posługiwano się często kamykami, by zliczyć ilość powtórzeń i pomóc w skupieniu.

W późniejszych wiekach różaniec połączy rozmaite tradycje, w tym także hezychastyczną modlitwę Jezusową. Na Zachodzie przy klasztorach w VIII i IX w. uczono świeckich wiernych oraz rozmaitych illiterati (analfabetów) modlitw, opartych na Piśmie Świętym, pobożnych hymnach, a przede wszystkim na Modlitwie Pańskiej. Taki zastępczy „psałterz” służył także mnichom, którzy nawet podczas pracy fizycznej mogli odmówić 150 modlitw – tyle, ile jest psalmów w Psałterzu.

Powoli powstawały różne nurty modlitwy medytacyjnej, powiązanej z kultem oddawanym Bogurodzicy. Znana nam w obecnej formie modlitwa Ave Maria ukształtowała się dopiero około XIII i XIV w., kiedy to najpierw powiązano ze sobą ewangeliczne słowa pozdrowienia anielskiego oraz słowa św. Elżbiety. Epidemie „czarnej śmierci”, dziesiątkujące ludzi w średniowiecznej Europie, spowodowały, że do pozdrowienia dołączono następnie prośbę do Maryi o modlitwę za „nas grzesznych teraz i w godzinę śmierci naszej”. Zdarzało się, że odmawiano pięćdziesiąt czy sto razy Zdrowaś Maryjo, między innymi, na pamiątkę dzieła stworzenia świata. Stopniowo utarło się stosowanie stu pięćdziesięciu wezwań do Maryi.

Interesujące są również hipotezy dotyczące pochodzenia nazwy „różaniec” (rosarium). Jedna z nich kieruje nas na Daleki Wschód, gdzie ludzie także wykorzystują jako techniczną pomoc w medytacji sznur modlitewny. Indyjskie słowo „japamala” oznaczające „zbiór modlitw”, bądź „zbiór róż” („japa” – róża), służyło dla opisu metody modlitwy na paciorkach, która w VIII i IX wieku przeszła do islamu, a na przełomie XII i XIII wieku dalej, do chrześcijaństwa. Między innymi dominikanin Wilhelm de Nubruk, przebywając jakiś czas wśród Tatarów, relacjonuje: „Oni noszą sznury modlitewne (paternoster) tak jak my”. Tradycja zachodnia podaje legendę o cystersie, któremu Maryja objawiła, że zamiast wieńca kwiatów składanego u stóp jej figury, może składać „wieniec róż” (niem. Rosenkranz; róża – kwiat symbolicznie związany z Bogurodzicą) w formie wielokrotnej modlitwy Ave Maria.

W XV wieku ostatecznie powiązano dwa wymiary: powtarzanie modlitewnych formuł oraz rozważanie tajemnic z życia Jezusa i Maryi. Obok maryjnego różańca, znane są inne jego formy. Przykładem może być Różaniec Najświętszego Imienia Jezus, odmawiany podobnie, choć odnoszący się do innych tajemnic radosnych z życia Jezusa. Ważną rolę w rozpowszechnianiu różańca odgrywają dominikanie, którzy uczą, jak się modlić, odwołując się przy tym do rozważań biblijnych. Bretoński dominikanin bł. Alain de la Roche porządkuje rozmaite tradycje i upowszechnia podział różańca (nazywa go Psałterzem Jezusa i Maryi) na piętnaście dziesiątków (jedno Ojcze nasz, dziesięć Zdrowaś) podzielonych na trzy części.

Bractwa różańcowe

Od XV wieku rozkwitają także bractwa różańcowe, dla których pierwszy statut opracował w 1476 r. przeor dominikańskiego kościoła św. Andrzeja z Kolonii. Znamy też jeden z pierwszych obrazów różańcowych (ok. 1500 r.), przedstawiający Maryję z Dzieciątkiem trzymającym w ręku różaniec, obok których klęczą św. Dominik i męczennik Piotr z Werony; pod płaszczem opieki Maryi zgromadzeni są licznie duchowni i świeccy. Za przyczyną żyjącego w XVI w. kartuza Dominika z Prus zaczyna rozpowszechniać się legenda o św. Dominiku, który otrzymał od Maryi sznur różańcowych pereł jako broń w duchowej walce z herezją albigensów. Przez długi czas powstanie różańca kojarzono z postacią św. Dominika, który miał go „otrzymać” od samej Matki Bożej podczas objawienia.

Widać jednak, że różaniec powstawał przez wieki i nie sposób przypisać jego genezę jednemu objawieniu czy człowiekowi. Niewątpliwie jednak Zakon św. Dominika, wędrowni kaznodzieje, którzy przemarzali Europę, ogromnie przyczynił się do rozpowszechnienia tej modlitwy.

Zatwierdzenie różańca

Oficjalnie jednolity Różaniec Najświętszej Maryi Panny zatwierdza papież (też dominikanin) św. Pius V w 1569 r., a później, na pamiątkę zwycięstwa chrześcijan nad Turkami pod Lepanto, ustanawia dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej. Na różańcu modli się, zalecając go jednocześnie innym, wielu papieży, między innymi Leon XIII, bł. Jan XXIII, Paweł VI, aż przychodzi czas obecnego pontyfikatu. Jan Paweł II wpisuje się w ciągłość nauki o znaczeniu różańcowej modlitwy, a w liście „Rosarium Virginis Mariae” (RVM) z 2002 r. uzupełnienia ją przez dodanie rozważań tajemnic światła.

Zarys teologii różańca

Różaniec jest modlitwą co najmniej dwupoziomową. Pierwszy poziom urzeczywistnia się przez stosowanie specjalnej techniki modlitewnej: rytmicznym powtarzaniu formuły. Dzięki melodyce i rytmowi słów, serce i umysł mogą oczyścić się z natłoku uczuć i myśli, a skoncentrować na sprawach Bożych. Przywoływanie słów Modlitwy Pańskiej czy Pozdrowienia Anielskiego pozawala, by w sercu doświadczać bardziej opieki świętych osób. Powtarzanie jest jedną z metod pomagającą przez kontemplację wspominać i uobecniać Osoby Boże, a w powiązaniu z Nimi także Maryję. Przywoływanie imienia ukochanej osoby pozwala zobaczyć, że podobnie jak w centrum modlitwy Zdrowaś Maryjo tkwi słowo „Jezus”, imię Zbawiciela może przenikać nasze życie.

Nasza pamięć przywołuje ukochaną Osobę, rozmawiamy z Przyjacielem, jakby „oddychamy uczuciami Chrystusa” (RVM 15), a to powoduje zacieśnienie więzów przyjaźni. By przyjaźń wzrastała, trzeba „przegadać” wiele godzin! Powracanie do ukochanej osoby nie nuży, ale umacnia, podobnie jak trzykrotne wyznanie miłości do Zmartwychwstałego ze strony Piotra (RVM 26). Poziom rytmicznego powtarzania jest ściśle związany z używaniem paciorków, które pomagają odmierzać rytm modlitwy i dają szansę skupienia się.

Metoda modlitwy na różańcu znajduje liczne interpretacje i omówienia, z których na uwagę szczególną zasługuje „List o Różańcu” (RVM) Jana Pawła II. Co prawda, jak uczy św. Augustyn, kiedy dzięki jakiejś metodzie kontaktujemy się z Bogiem, to w rzeczywistości nie możemy na tym spocząć. Gdybyśmy się zatrzymali na określonym sposobie kontaktu, to poprzestalibyśmy na metodzie, a nie na żywym Bogu, którego żadna droga, metoda czy forma objąć i wyczerpać nie może. Bóg jest zawsze dalej, zawsze bardziej, zawsze inaczej niż pozwalają sięgnąć możliwości jego stworzeń. Jednakże w nauce wielu mistrzów duchowych słyszymy, iż metody, o ile nie „ubóstwiają” same siebie, służą pomocą w tym, co nazwać i określić nie sposób, czyli w osobowym spotkaniu z żywym Bogiem. Więź z Chrystusem, która jest celem, może być osiągana za pomocą różnych metod, spośród których szczególnie wartościową jest różaniec.

Różańcowa medytacja

Różaniec łączy prostotę i głębię. „Rozwinięty na Zachodzie, jest modlitwą typowo medytacyjną i odpowiada poniekąd modlitwie serca czy modlitwie Jezusowej, która wyrosła na glebie chrześcijańskiego Wschodu” (RVM 5). Poziom medytacyjnego powtarzania, zaczerpnięty z tradycji wschodniej, łączy się z rozważaniem i kontemplacją tajemnic życia Jezusa i całej Trójcy Św. oraz Maryi i innych świętych, które są przedmiotem tzw. tajemnic czterech części różańca.

Tajemnice różańca są określane mianem miniaturowej Biblii. Trudno przecenić ich rolę w kształtowaniu biblijnej świadomości katolików. Najbardziej dotyczą nauki o Jezusie Chrystusie. Tajemnice radosne opisują akt Wcielenia oraz dzieciństwo Jezusa. Bolesne odsyłają nas do Jego męki i śmierci. Część chwalebna przypomina o tym, że nasz Pasterz wrócił do życia i jest zmartwychwstały. Dodanie tajemnic światła rozwija wymiar chrystologiczny, wnikając w tajemnice publicznego życia Chrystusa. Ewangelii i tak nie sposób wyczerpać. Wskazanie na chrzest w Jordanie, początek znaków w Kanie Galilejskiej, głoszenie Dobrej Nowiny i wzywanie do nawrócenia, Góra Przemienienia i ustanowienie Eucharystii pomagają nam zobaczyć, że bogactwo tajemnicy Chrystusa staje przed nami otworem.

Nie jesteśmy zatem ograniczeni piętnastoma, czy nawet dwudziestoma tajemnicami różańca. Pozostajemy otwarci na nie dającą się domknąć przestrzeń głębi Bożej tajemnicy (Kol 2,2-3), tajemnicy, która przewyższa wszelką wiedzę (Ef 3,19). Gdy wspominamy, wraz z Maryją, życie Chrystusa, światło łaski pozwala nam dostrzec w Nim nie tylko Boga, ale misterium człowieka, godność jego poczęcia, narodzin, nauki, wesela, pracy czy śmierci (25).

03.10.2017 , Warszawa / Marcin Lisak OP
za: www.ekai.pl

„Błogosławieni, którzy umierają w Panu” 

Powyższe słowa, zaczerpnięte z Dziejów Apostolskich, kieruję do uczestników liturgii pogrzebowej w imieniu parafii ormiańskokatolickiej pod wezwaniem świętego Grzegorza Oświeciela dla Polski południowej.

Świętej pamięci pani Małgorzata Malcher, której doczesnej szczątki odprowadzamy dziś na cmentarz na Osobowicach, była osobą wierzącą w Chrystusa i Jego Dobrą Nowinę. Swoje posłannictwo dobrej chrześcijanki realizowała w najróżniejszy sposób, w tym też, a może przede wszystkim, poprzez umiłowanie muzyki i krzewienie kultury muzycznej. Przez wiele lat wraz ze swymi przyjaciółmi z chóru „Wrocławskich Madrygalistów’ pełniła posługę liturgiczną między innymi w czasie mszy świętych ormiańskokatolickich, odprawianych we Wrocławiu. Chór pod jej batutą śpiewał najpierw w kościele ojców dominikanów, a następnie (już bez jej udziału, czego przyczyną była ciężka choroba) w kościele pod wezwaniem Bożego Ciała. Za tę posługę Ormianie i przyjaciele Ormian wyrażają jej – jak i całemu Chórowi - ogromną wdzięczność. 

Współpracując ze świętej pamięci panią Małgorzatą poznałem ją jako osobę bardzo odpowiedzialną i kompetentną, a przy tym skromną, ciepłą i bardzo życzliwie nastawioną do ludzi. Prawdziwa Boża służebnica. Taką ją zapamiętam nie tylko ja, ale i cała wspólnota parafialna.

Ze względu na wyjazd służbowy poza granice kraju nie mogę osobiście uczestniczyć w liturgii pogrzebowej. Jednak dziś popołudniu w parafii, w której przebywam, odprawię w intencji Zmarłej mszę świętą.

Niech dobry Pan przyjmuje dusze Zmarłej naszej siostry do swojego Królestwa w Niebie.

Ter wochormja, Ter wochormja, Ter wochormja!

Panie zmiłuj się nad nami!

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Małgorzata Malcher ukończyła Wydział Wychowania Muzycznego Szkoły Muzycznej II stopnia we Wrocławiu w 1976 r. Równolegle studiowała Podstawowe Problemy Techniki na Politechnice Wrocławskiej, gdzie w 1981 r. uzyskała dyplom. W okresie studiów śpiewała w chórze kameralnym Wrocławscy Madrygaliści,a od początku lat osiemdziesiątych aż do 2000 roku, zawodowo w chórze kameralnym Cantores Minores Wratislavienses.
Po ukończeniu studiów realizowała się zawodowo w obu dziedzinach. Rozpoczęła pracę w oświacie i w ramach doskonalenia zawodowego ukończyła podyplomowe studia w zakresie Edukacji Matematycznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Jako ceniony dyrygent chórów szkolnych i nauczyciel matematyki została w 1991 roku nagrodzona Nagrodą Kuratora Oświaty i Wychowania.
Z początkiem nowego stulecia powróciła do odradzającego się chóru kameralnego Wrocławscy Madrygaliści, uczestniczyła w próbach, koncertach oraz w kłopotach związanych z brakiem stałego dyrygenta. Po kilkukrotnych zmianach kierownika artystycznego zespołu w 2003 roku została dyrygentem Wrocławskich Madrygalistów. Chór ten prowadziła do 2013r. Pod Jej batutą i kierownictwem artystycznym Wrocławscy Madrygaliści tworzyli oprawę muzyczną mszy ormiańsko-katolickich celebrowanych przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego oraz muzyczną oprawę mszy poświęconych pamięci ks. Aleksandra Zienkiewicza „Wujka” w kościele pw. św. Piotra i Pawła. Uczestniczyła w programie muzycznym dla chórów szkolnych Śpiewający Wrocław, a zespoły pod jej kierownictwem artystycznym zdobywały nagrody i wyróżnienia. Zmarła po długiej i ciężkiej chorobie dn. 16 września 2017r.

Mija rok od wielkiego i niezapomnianego wydarzenia, jakim były Światowe Dni Młodzieży w Krakowie od 26 do 31 lipca 2016 roku. Uczestniczyli w nich także młodzi Ormianie.
Było to wielkie Święto Wiary młodzieży, która przyjechała nią się dzielić, a jednocześnie uczyć się jej przeżywania w warunkach polskiej tradycji i kultury.
Do Polski przyjechało 351 ormiańskich pielgrzymów. Większość z terenu Ordynariatu – z Armenii, Gruzji i Rosji. Towarzyszyli im duchowni ormiańskokatoliccy – czterech kapłanów (w tym Generalni Koordynatorzy ds. organizacji ŚDM: ks. Karnik Youssef i ks. Rafał Krawczyk) oraz trzech biskupów – abp Rafał Minassian i bp Michał Muradian, a także abp Bedros Miriatian z Aleppo (Syria). 19 osób, wraz z kapłanem, przybyło z Libanu, kilka z Syrii, jeden kapłan ze Szwecji.
Poprzedzające uroczystości w Krakowie Dni w Diecezjach – od 20 do 25 lipca 2016 - Ormianie spędzili w diecezji Płockiej, następnie w Krakowie uczestniczyli w centralnych uroczystościach ŚDM – w spotkaniach z Ojcem Świętym i towarzyszących im wydarzeniach, w liturgiach i katechezach – po raz pierwszy w historii ŚDM prowadzonych w języku ormiańskim.
Były to dla nich wielkie, niezapomniane przeżycia, które w sposób widoczny wywarły wpływ na pozytywną zmianę i umocnienie wiary tych młodych ludzi.
Wielu z młodych Ormian uczestniczących w ŚDM utrzymuje kontakty z rodzinami, u których zatrzymywali się podczas Dni w Diecezjach. Byli pod wielkim wrażeniem polskiej gościnności, a Polską są zachwyceni. Mile i serdecznie wspominają ten czas, który na długo pozostanie w ich pamięci.

na podstawie: "Podziękowanie za ŚDM",
ks. Rafał Krawczyk

Przypominamy więc ten okres. Wróćmy pamięcią do tamtych wydarzeń. Od dnia pierwszych spotkań i powitań w parafiach gościnnej Diecezji Płockiej 18 lipca, do ruszenia w drogę powrotną 31 lipca.
Kilka fotografii dla przypomnienia różnych wydarzeń. Reszta - pod poniższym linkiem.

   

   

   

   

   

   

   

   


zdjęcia: Centrum Informacji Turystycznej w Piotrkowie Trybunalskim,
Maria Ohanowicz-Tarasiuk

Kościół św. Piotra i Pawła jest miejscem szczególnego kultu NMP- sanktuarium, w którym łączą się w modlitwie katolicy i Ormianie przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej ze Stanisławowa.
Cudowny Wizerunek MB Łaskawej, koronowany 30.V.1937 r., został przewieziony do Gdańska z kościoła ormiańskiego w Stanisławowie, po zakończeniu II wojny światowej. Miłość Ks. Kazimierza Filipiaka do Matki Bożej, który "nie wypuszczając z rąk umiłowanego wizerunku" tułał się przez wiele lat, ścigany przez władze komunistyczne, doprowadziła obraz do Gdańska, aby pozostał z nami do dzisiaj. Matka nasza swoje miejsce znalazła aż nad morzem, w kościele pod wezwaniem św. Apostołów Piotra i Pawła w Gdańsku.
Umieszczona została w malutkiej zakrystii, gdyż kościół był bardzo zniszczony w czasie działań wojennych. Nie słyszała tu wichru z Czarnohorskich połonin ale szumiało Jej nasze morze. Po śmierci Ks. Prałata K. Filipowicza, Pani Łaskawa zatroskała się o następcę opiekuna Cudownego Obrazu, kustoszem został Ks. Cezary Annusewicz. Z wielka pasją, energicznie, z ogromnym sercem i pełnym poświęceniem, przy modlitewnym oraz materialnym wsparciu wiernych, rozpoczął remont kościoła, by doprowadzić do umieszczenia w głównym ołtarzu (wzorowanym na tym stanisławowskim) wizerunku Matki Bożej Łaskawej.
Obraz Matki Bożej jest wierną kopią wizerunku Jasnogórskiego, lecz bez blizn na twarzy Bogarodzicy i pochodzi prawdopodobnie ze szkoły polskiej wieku XVII.
Namalowany jest temperą na płótnie, rozpięty na sosnowej desce. W kronikach kościoła ormiańskiego odnotowano, że został namalowany na życzenie pisarza gminy ormiańskiej w Stanisławowie, który potem modląc się przed tym obrazem, został wyleczony ze ślepoty. Wkrótce inni ludzie zaczęli doświadczać niezwykłych łask i w powszechnej opinii tych stron, stanisławowski wizerunek dorównywał jasnogórskiemu. Czciciele Matki Bożej Łaskawej mówili: "Jeżeli nie możesz odbyć pielgrzymki do Częstochowy i tam upaść na twarz przed Jasnogórską Panienką, udaj się do Niej w Stanisławowie, a nie zawiedziesz się w swojej nadziei". Niewyczerpana w swej dobroci śpieszyła Matka Boża Łaskawa z pomocą tym, którzy zwracali się do Niej z ufnością.
Przed obrazem dokonało się wiele cudów, między innymi, uzdrowienia z choroby oczu oraz febry. Do 1883 r. zanotowano 738 cudów potwierdzonych przez abp. Mikołaja Isakowicza. Modlitwy przed obrazem i Msze św. odprawiane na prośby wiernych wyprosiły zwycięstwo oręża polskiego w czasie inwazji bolszewickiej w 1918 r. Liczba uzdrowień powiększała się o kolejne setki Matczynej interwencji w sprawach trudnych, czy wręcz niemożliwych, co potwierdzały liczne wota i listy wpływające do sanktuarium.
Jej wizerunek to tzw. "obraz płaczący". Płacz Matki Bożej obserwowano wielokrotnie, zwykle zapowiadał upadek obyczajów w naszej ojczyźnie, zwłaszcza w czasach saskich. Jak pisał Ks. Konstanty Żukiewicz: "Łzy Matki Bożej były przestrogą, wołały o opamiętanie przed zbliżającymi się rozbiorami i te nieszczęściem wróżebne łzy, po wiekowej niewoli wypłakały nam ojczyznę wolną".
18.V.1996 r. miały miejsce obchody 60-lecia koronacji obrazu. W tym dniu wpłynęły listy z błogosławieństwem od Ojca św. Jana Pawła II i Kardynała Józefa Glempa. Przybyli licznie Stanisławowianie, członkowie wspólnoty ormiańskiej z różnych miast polskich oraz wierni z Gdańska i okolicy. Uroczystości przewodniczył ks. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski, który dokonał poświęcenia Cudownego Obrazu po przeprowadzonej gruntownej konserwacji. Odnowione zostały również naczynia liturgiczne, srebrna sukienka oraz relikwiarz z tuwalnią Łez Matki Bożej. W procesji, która ruszyła do ołtarza polowego obraz nieśli najpierw Stanisławowianie, następnie przedstawiciele wspólnot ormiańskich i parafian. Modlitwę powszechną odmówiono w języku polskim, ormiańskim i ukraińskim. Jako dary ofiarne złożono m.in. ormiańskie kadzidło i ziemię z cmentarza stanisławowskiego.
Dzisiaj Ormianie gdańscy spotykają się w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej kilka razy w roku, a przede wszystkim w związku z odpustem w rocznicę koronacji obrazu, obchodzonym w niedzielę przed świętem Zesłania Ducha Świętego oraz w uroczystość Trzech Króli, czyli Objawienia Pańskiego, które według tradycji ormiańskiej wiąże się z poświeceniem wody i odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych, pamiątką chrztu Armenii.
Na pamiątkę cudu Płaczącego Obrazu w dniu 21 sierpnia każdego roku udziela szczególnych łask przez błogosławieństwo relikwiarzem z tuwalnią Łez Matki Bożej.

źródło: http://www.piotripawel.diecezja.gda.pl/

Cudowny Obraz Matki Bożej Łaskawej z kościoła ormiańskiego w Stanisławowie Obraz jest kopią wizerunku jasnogórskiego (bez blizn), która powstała na przełomie XVII i XVIII wieku, i umieszczona została w kościele ormiańskim w Stanisławowie (obecnie Iwano-Frankiwsk na Ukrainie). 22 sierpnia 1742 po twarzy Maryi spłynęły łzy. Obraz już wtedy uchodził za cudowny. W tym samym, 1742 roku, proboszcz ks. Jakub Manugiewicz spisał cuda, które miały miejsce za sprawą Matki Bożej Łaskawej, a także przygotował piękną pieśń pt. „Godzinki o Najświętszej Marji Pannie w obrazie stanisławowskim w kościele ormiańskim łaskami sławnej” (współcześnie nagrane na płycie CD przez ks. prałata Cezarego Annusewicza). W 1937 roku obraz został koronowany w Stanisławowie koronami papieskimi przez abpa Józefa Teodorowicza, w obecności hierarachów trzech obrządków katolickich: łacińskiego, greckiego i ormiańskiego oraz zaproszonych dostojników i kapłanów innych Kościołów. W koronacji uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób z Polski i z zagranicy, w tym wielu Ormian. W 1946 roku ostatni proboszcz parafii ormiańskokatolickiej w Stanisławowie, ks. Kazimierz Filipiak (1910–1992), został zmuszony do opuszczenia miasta. Zabrał wraz ze swymi parafianami Cudowny Obraz i całe wyposażenie kościoła. W 1958 roku objął zrujnowany kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Gdańsku. Z dawnej zakrystii uczynił sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, do którego w 1959 roku sprowadził z rodzinnego Tymbarku cudowny obraz stanisławowski i co roku organizował rocznice jego koronacji. W 1985 roku ks. Filipiak został mianowany wikariuszem generalnym do spraw obrządku ormiańskiego w Polsce. W 1987 roku papież Jan Paweł II modlił się przed Cudownym Obrazem i ucałował go podczas swej pielgrzymki do Gdańska.
*

Replika Jasnej Góry
Obraz, przez stulecia otaczany na Kresach czcią, zwany był Częstochowskim. Jest bowiem kopią wizerunku Jasnogórskiego. Przez blisko dwieście lat zdobił Stanisławów, czyniąc zeń Maryjną stolicę pielgrzymów południowo-wschodniej Małopolski, Podola i Pokucia, „twierdzę ducha na straży Wschodnich Kresów”, „Częstochowę ziemi czerwieńskiej – wschodnich rubieży Rzeczypospolitej”, jak pisał w 1938 roku o. Konstanty Maria Żukiewicz, dominikanin, propagator kultu Matki Najświętszej, wybitny przedwojenny „kaznodzieja generalny”. To m.in. on pokazał w swoich relacjach, co znaczyła dla stanisławowian koronacja tego obrazu. Dzięki orędownictwu Matki Łaskawej i ze względu na swoją Patronkę z dumą nazywali swoje miasto tak, jak polecił hetman wielki koronny Józef Potocki, który rozbudowując Stanisławów, nad główną bramą umieścił napis „Gród Dziewicy”.

Ormiański sakralny klejnot zasłynął już w połowie XVIII wieku cudem łez spływających po twarzy Madonny oraz skrupulatnie spisywanymi uzdrowieniami. Do Stanisławowa pielgrzymowano jak na Jasną Górę.

Cudowny Obraz, pochodzący z przełomu XVII i XVIII wieku, do maja 1946 roku tronował w stanisławowskim kościele ormiańskim. Przeszedł do historii jako słynący cudami „Obraz Płaczący”.

Pierwsze łzy Madonny pojawiły się w miejscu przechowywania ikony, w domu sekretarza gminy ormiańskiej Doniga (Dominika). Obraz namalował na jego prośbę niejaki Daniel, 70-letni anonimowy artysta. Inspiracją była dla niego ikona Matki Boskiej Częstochowskiej. Twarz Madonny stanisławowskiej jest w jego wyobrażeniu śniada, bez blizn charakterystycznych dla jasnogórskiego oryginału. Dzieciątko Jezus na ręku Maryi prawą dłonią błogosławi, w lewej trzyma książkę. Donig podczas modlitwy przed tym obrazem został uzdrowiony z choroby oczu. Uzdrowiony właściciel wizerunku dostrzegł po pewnym czasie spływające po twarzy Matki Bożej łzy. Przejęty Ormianin zaniósł obraz do kościoła, lecz tam płacz Matki był jeszcze wyraźniejszy. 22 sierpnia 1742 roku komisja świeckich i duchownych potwierdziła nadprzyrodzone zjawisko. Otarto łzy welonem, który zamknięto w relikwiarzu i podawano wiernym do ucałowania. Rozpoczęła się historia publicznego kultu, który potwierdzały coraz liczniejsze nadprzyrodzone zdarzenia i łaski. Twarz Matki rozjaśniała się podczas modlitw i śpiewów wiernych i pozostawała w blasku. Dwa i pół miesiąca po komisyjnym stwierdzeniu cudu w momencie konsekracji podczas mszy św. w Dzień Zaduszny obraz nagle stał się błękitny i pozostał w takiej poświacie do zakończenia liturgii. Innym razem wierni widzieli światło wydobywające się z Obrazu. Cuda, łaski, uzdrowienia były tak liczne, że Ormianie z pomocą hetmana Potockiego już w maju 1743 roku zaczęli budowę murowanego kościoła. Kamień węgielny w kościele ormiańskim położony przez hetmana Potockiego głosił: „Trzykroć Błogosławionej Najświętszej Bogarodzicy kamień, miasto i duszę pod dziewicze stopy”.

Sława sanktuarium dotarła do Watykanu. Kult obrazu jednoczył ludzi, co potwierdził szczególny przywilej papieski dla trzech wyznań katolickich. W 1777 roku Pius VI nadał odpust zupełny wyznawcom obrządku ormiańskiego, łacińskiego i grekokatolickiego, którzy będą się modlić przed Obrazem, a od 1870 odpust ze Stolicy Piotrowej został rozszerzony tak, że zainaugurował obchody rocznicowe. Łzy zapowiadały nieszczęścia dla Rzeczypospolitej i Stanisławowa. Tak wierni przyjęli tę milczącą mowę „łez i blasku” swej Matki.

Korona Polska – Korona Matki Łaskawej
Co oznaczała Koronacja Obrazu z 1937 roku dokonana na mocy dekretu papieża?

„W koronowaniu cudownych wizerunków Marii była zagwarantowana nie tylko wolność Polski jako narodu, ale i państwa!” – pisał o. Żukiewicz w jednej z książeczek wydanych z tej okazji i drukowanych u St. Chowańca (Pamiątka Koronacji Cudownego Obrazu Matki Boskiej w Kościele Ormiańskim w Stanisławowie…). Wspominał, że to 50. w dziejach Polski koronacja, a pierwsza w kościele ormiańskim: „Bo chociaż Ormianie odznaczali się wielkim nabożeństwem do Najśw. Panny, to czcili Ją w inny sposób, a koronacja obrazu stanisławowskiego jest wynikiem zetknięcia się serdecznego, tego narodu z Polską, która była mu drugą ojczyzną, a oni najlepszymi jej synami”.

Ten sam autor wykazywał, jak niedługo przed utratą niepodległości Polacy świadomi zagrożenia polskiej Korony oddawali się pod opiekę Matki Bożej, tym częściej koronując jej wizerunki, im wyraźniej rysowało się niebezpieczeństwo utraty tronu przez polskich władców. Koronowano Bogurodzicę, by odnowić życie moralne i zapobiec unicestwieniu państwowości. Przypomnijmy, że tę wiarę i nadzieję legitymizował hołd królewski przed wizerunkiem „Ślicznej Gwiazdy Lwowa” – Matki Łaskawej z katedry lwowskiej (1657) – uroczyście uznanej wówczas przez Jana Kazimierza za Królową Polski. Charakterystyczny był również rok pierwszej koronacji Obrazu na Jasnej Górze – 1717. „Koronacje cudownych obrazów były nie tylko przeczuciem, ale jasnowidzeniem straszliwego upadku narodu” pisał o. Żukiewicz, którego publikacje na temat zwieńczenia Bogurodzicy i Jej Syna polskimi i papieskimi koronami ukazywały się zarazem na krótko przed niespodziewaną agresją hitlerowską i stalinowską. Nie mógł chyba wtedy przypuszczać, że koronacja stanisławowskiego Obrazu Płaczącego potwierdzi tragicznie dziejową prawidłowość.

Jakie były zasady formalne intronizacji? Przede wszystkim kandydujący obraz musiał spełniać łącznie trzy kryteria: nadanie koron papieskich uzasadniać miała historia obrazu, jego starożytny charakter. Następnym warunkiem było widoczne rozszerzanie się kultu. I wreszcie trzeci warunek: poświadczone cuda i łaski. Wszystkie argumenty przemawiały za tym, że wizerunek Panny Łaskawej miał wszelkie prawo do otrzymania koron królewskich, co po zbadaniu dokumentacji poświadczył w 1935 roku ks. abp Józef Teodorowicz w wymaganym przez Watykan orzeczeniu.

W międzywojennej Polsce były to wydarzenia ważne dla pogłębienia życia religijnego, jedności duchowej, ale i państwowej, podobnie jak w poprzednich wiekach. Nadano im teraz wymiar nowoczesny, lecz równie podniosły. Przypomnijmy, że Koronacja przeprowadzona w duchu pogłębionej wiary tuż przed wybuchem wojny łączy się z wielką peregrynacją narodów do wspólnego sanktuarium Podola i Pokucia – Polaków, Rusinów, Ormian oraz pielgrzymów z zagranicy. Studiowanie kronik cudów i batalię o rozpropagowanie w całym kraju stanisławowskiego kultu oraz tworzenie tronu Matce – nazywanej na ziemiach Pokucia „Niepokalaną, Częstochowską, Łaskawą, Płaczącą i Nieustającej Pomocy” – rozpoczął proboszcz ormiańskiego kościoła Niepokalanego Poczęcia ks. Franciszek Komusiewicz, który sam jednak nie doczekał aktu koronacji.

Obraz Matki – wizerunek ormiański, wizerunek miasta
Świadomość rangi czasu i miejsca jednoczyła trzy wyznania – kościół katolicki obrządku łacińskiego, ormiańskiego i greckiego. Zachowały się archiwalne dokumenty i relacje, oryginalne broszury oraz modlitewniki i medaliki wybite z okazji monumentalnego święta w mieście Panny Łaskawej. Niektóre z nich są przechowywane w kościele św. Piotra i Pawła w Gdańsku, można je dziś obejrzeć lub okazyjnie nabyć jako symboliczne cegiełki w świątyni, która stała się powojennym domem wskazującej Dziecię Jezus Matki Stanisławowskiej. Wymowę pojednania i znaczenie wspólnoty polsko-ormiańskiej dla duchowej tożsamości katolickiej oddają ważkie słowa abpa Józefa Teodorowicza metropolity obrządku ormiańskiego wypowiedziane podczas Koronacji:

„Ktokolwiek mierzy racje obrządku jedynie liczbą diecezjan, ten istotnie będzie się dziwił, iż obrządek ten, o tak małej liczbie diecezjan, a równie małej od początku swego istnienia, przetrwał aż wieki. Ale nie przez liczbę jest on czymś. I w tej małej liczbie wybijał się on jednak kulturą różnych wybitnych jednostek w tylu dziedzinach, ale był on przede wszystkim żywym i plastycznym symbolem asymilacyjnej siły Polski, która mimo odrębności obrządku, umie wciągać w siebie bez szwu to co, zrazu obce, z nią zjednoczyło się w jeden niepodzielny, duchowy organizm. Jest ten obrządek wśród obrządku wschodniego i zachodniego, jakby kitem spójni”.

Arcybiskupowi Ormian powierzono ceremoniał uroczystego publicznego nałożenia koron papieskich na wizerunek Najświętszej Panny z Dzieciątkiem. Uroczystość zbiegła się z jubileuszem jego 50-lecia kapłaństwa. Dekret koronacyjny jesienią 1936 roku wydał Pius XI, przychylając się do próśb najwyższych dostojników kościołów lwowskich – ormiańskiego, rzymskokatolickiego i grekokatolickiego – na czele których stanął ks. kardynał August Hlond Prymas Polski. Do petycji dołączyli biskupi ormiańscy Rzymu, Paryża i Wenecji oraz wybitni przedstawiciele nauki (dokument liczył 9 tysięcy podpisów).

Jak wspomina o. Żukiewicz, ukoronowanie w maju następnego roku stało się aktem finalnym wielkich przygotowań, także duchowych. Odprawiano nowennę narodową (9-dniowa introdukcja), następnie triduum w trzech obrządkach, które trwało od 27 do 29 maja. Koronacja miała charakter kościelny i państwowy, odbyła się w asyście notabli oraz wojska, ze sztandarami, przy udziale tłumów wiernych (źródła podają, że liczba przybyłych mogła wynieść ok. 15–80 tysięcy osób, z samego tylko Lwowa przyjechało 1300 osób, do kilkunastu tysięcy parafii w Polsce wysłano odezwy i afisze z programem uroczystości, na placu koronacyjnym pojawiły się megafony dla tłumów, rozdano kilka tysięcy egzemplarzy informatorów dla przyjezdnych).

Specjalny komitet organizacyjny utworzył m.in. grupy: dekoracyjną, artystyczną, reprezentacyjną, zbiórkowo-stoiskową, sanitarną, kwaterunkowo-informacyjną (w Stanisławowie przygotowane były noclegi dla trzech tysięcy pielgrzymów w dziewięciu obiektach szkolnych), kolejową (miasto uruchamia pięć składów pociągów osobowych i wprowadza zniżkowe bilety), aprowizacyjną (pilnowano, aby nie wzrosły ceny żywności podczas odwiedzin pielgrzymów). Do pomocy włączyło się osiemdziesiąt organizacji katolickich w Stanisławowie (stowarzyszenia, związki), rozesłano artykuły o historii Obrazu do kilku największych w Polsce dzienników prasowych, ukazało się specjalne wydanie „Kuriera Stanisławowskiego” poświęcone Obrazowi i jego historii. Zaangażowano kinoteatr, a radio lwowskie transmitowało uroczystość na żywo we wszystkich rozgłośniach w kraju. Dzięki sekcji propagandowej przebieg obchodów filmowała Polska Agencja Telegraficzna (w 2013 roku 38-sekundowy fragment nagrania z węgierskimi napisami, zamieszczony w pięciominutowej Kronice Filmowej, odnalazł w zbiorach Filmoteki Narodowej w Warszawie pracownik naukowy P. Hawryłyszyn z Centrum Europy Centralno-Wschodniej Uniwersytetu Przykarpackiego; to najstarszy znany obecnie, zachowany dokument filmowy ze Stanisławowa, co jest tym bardziej cenne, że podczas wojny wiele materiałów przechowywanych w stolicy zaginęło).

Społeczne i religijne wydarzenie zyskało niebywały jak na lata trzydzieste rozmach i rozgłos. Stanisławowianie wykazali się znakomitym zmysłem organizacyjnym, całe miasto było pięknie udekorowane, począwszy od gmachów i zakładów przemysłowych po mieszkania prywatne. Panowało przekonanie, że Łaskawa Matka Stanisławowa kieruje przygotowaniami. Do dziś wzbudza podziw rozmiar logistyczny i medialny koronacji w stosunkowo niewielkim wówczas mieście, respekt społeczny wobec tego wydarzenia i manifestacja radości oraz zjednoczenie ludzi o zróżnicowanych poglądach.

Majowa Koronacja nadała kresowemu miastu istotną rangę, wzmocniła jego etos i nobilitowała Stanisławów jako miasto Królowej Polski, o czym świadczą książkowe wydania z tego okresu. Imponująca kościelna uroczystość integrowała zachodni i wschodni ryt wyznaniowy ówczesnej Rzeczypospolitej. Panna Łaskawa jednoczyła.

Była to pierwsza i ostatnia bodaj przed wybuchem wojny uroczystość kościelna na tak ogromną skalę, niezmiernie bogata, o czym świadczą relacje świadków. Oddała hołd Królowej Polski, by znów zacytować o. Konstantego: „Koronacja Cudownego Obrazu Matki Boskiej Łaskawej w kościele ormiańskim, gromadząca na kresach niemal Polskę całą, jedna z najwspanialszych koronacji, jakie kiedykolwiek się w Ojczyźnie naszej odbyły”.(…)

Gwiazda nowa
W starych murach miasta Gdańska / Blask rozsiewa gwiazda nowa
Pani Łaskawa Ormiańska / Z kresów ze Stanisławowa...
(z pieśni do Matki Bożej Łaskawej śpiewanej w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na melodię: „Jak szczęśliwa...”; słowa W. Wajda, E. Rydzewska.)

Wzorem dawnych kresowian przed Obrazem Najśw. Marii Panny Łaskawej Stanisławowskiej, Najświętszej Panny Płaczącej, od 1958 roku klękają wierni diecezji gdańskiej. Nad morze przybyła jako Matka „wysiedlonych”, dzieląc los repatriantów, którzy nie chcieli Jej opuścić. Przyszła jako Królowa Łask, ocalona i potajemnie wywieziona z ziem, którymi przez dwa stulecia opiekowała się w ikonie wskazującej na wschodnich Kresach drogę duchowego odrodzenia. Jest to przecież starodawny wizerunek według pierwowzoru Jasnogórskiego, czyli tzw. Hodegetria, znana pod nazwą „Przewodniczka”, „Wskazująca Drogę” (z gr. hodόs – droga), jeden z czterech głównych modeli ikonograficznych przedstawiających Matkę Bożą z Dzieciątkiem Jezus ukazującym siebie jako Zbawiciela – motyw Matki z Synem najstarszy i najbardziej rozpowszechniony.

Obraz przed zniszczeniem podczas przymusowej repatriacji uratował ostatni proboszcz kościoła ormiańskiego ks. Kazimierz Filipiak. Ikona potajemnie wyruszyła do Polski w 1946 roku, a dzięki jego wieloletnim wysiłkom i usilnym staraniom, aby odtworzyć ośrodek kultu maryjnego, po dwunastu latach tułaczki w powojennym kraju trafiła wraz z kapłanem do zrujnowanej gotyckiej świątyni nad Bałtykiem. W drugi dzień Zielonych Świątek 18 maja 1959 roku (obecnie Święto Matki Kościoła) została wprowadzona do zaaranżowanej przez ks. Filipiaka kaplicy w zakrystii kościoła św. Piotra i Pawła.

Niedziela przed Wniebowstąpieniem to dziś jeden z ważniejszych dni w roku, kiedy ostatni stanisławowianie i ich rodziny, jak również Ormianie gdańscy spotykają się u Panny Łaskawej. Teraz Królowej i Patronki wędrowców.

Warto przeżywać niedziele w rytm roku liturgicznego.
Od Wielkanocy mamy jeden ciągły radosny okres zmartwychwstania, stąd niedziele w obrządku ormiańskim, ale także łacińskim noszą nazwę „wielkanocna”, nie: „po Wielkanocy”. To nieustanna, ciągła Wielkanoc. W 40-stym dniu tego okresu dokonało się wniebowstąpienie Jezusa, a w 50-tym, czyli w Dniu Pięćdziesiątnicy, po siedmiu tygodniach od Wilekanocy - Zesłanie Ducha Świętego.
Po Pięćdziesiątnicy w ormiańskim kalendarzu liturgicznym jest następny okres siedmiu tygodni: niedziele po zesłaniu Ducha Świętego. Na jego zakończenie, w siódmą niedzielę po zesłaniu Ducha przypada Święto Przemienienia Pańskiego, słynny ormiański Wardawar.
Tak więc Wardawar jest zawsze 14 tygodni po Wielkanocy, a data tego święta jest zależna od daty Wielkanocy, w ub. roku przypadło 3 lipca, w tym 23 lipca.
Następnie są niedziele po Wardawarze: w tym roku tylko dwie, bo już 13 sierpnia jest Święto Wniebowzięcia Matki Bożej (to święto w kalendarzu ormiańsko-katolickim obchodzi się zawsze w niedzielę, przypadającą najbliżej 15 sierpnia, w obrządku łacińskim jest ono w samym dniu 15 sierpnia).
Kolejnym ważnym punktem kalendarza liturgicznego jest Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, w tym roku 17 września (w obrządku ormiańskim to święto jest bardzo ważne i obchodzi się je zawsze w niedzielę, przypadającą najbliżej 14 września).

ks. prof. Józef Naumowicz

 zdjęcia: Vahram Mkhitaryan 

     

     

     

     

7 maja 351 roku na niebie ukazał się świetlisty krzyż, który rozciągał się nad całą starą Jerozolimą, poczynając od Golgoty aż do Góry Oliwnej. Był tak świetlisty, mieniący się barwami, że jaśniał o wiele bardziej niż słońce. Był widoczny przez kilka godzin. Mieszkańcy Świętego Miasta zbiegli się wtedy na modlitwę do bazyliki na Golgocie, stojącej na miejscu ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa, gdzie były czczone relikwie krzyża św., ale także grób, w którym dokonało się zmartwychwstanie Jezusa.
W liturgii ormiańskiej cud ten jest świętowany w piątą niedzielę wielkanocną [w tym roku 14 maja 2017], w innych Kościołach wschodnich – zawsze 7 maja.
Zjawienie się Krzyża Świętego na jerozolimskim niebie 7 maja 351 r. najpełniej opisał biskup Jerozolimy Cyryl w liście do ówczesnego cesarza Konstancjusza – syna Konstantyna Wielkiego (ten list jest często czytany w obrządkach wschodnich podczas liturgicznego wspomnienia tego cudu):

W tych właśnie dniach Zesłania Ducha Świętego (7 maja 351 roku) około godziny trzeciej, ogromny, świecący krzyż pojawił się nad Golgotą, rozciągając się aż do Góry Oliwnej. Ukazał się on bardzo wyraźnie całej ludności miasta, tak że jedynie jedna lub dwie osoby go nie widziały. Nie znikł on nagle, jak można by przypuszczać, ale był widoczny przez wiele godzin, gasząc swą jasnością promienie słońca... Wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, zdjęci trwogą pomieszaną z radością, na widok tej wizji rzucili się do kościoła... Wszyscy dźwięcznym głosem wznosili dźwięczne hymny pochwalne ku Jezusowi Chrystusowi, naszemu Panu, Synowi Jedynemu, zrodzonemu z Boga, Sprawcy tych cudów.

Kościół Ormiański ma także inne święta Krzyża. Najważniejsze, jak w innych Kościołach, to święto Podwyższenia Krzyża w połowie września (w tym roku w niedzielę 17 IX). Celebruje również wspomnienie odnalezienia Krzyża, a także – specyficznie ormiańskie – święto Krzyża z Warag (zawsze w niedzielę, w tym roku 1 października).

» o Świętym Cyrylu - biskupie i doktorze Kościoła

na podstawie: ks. prof. J. Naumowicz, 2017
"5.
Niedziela Wielkanocna - Święto Ukazania się na niebie Św. Krzyża"


Wśród ogromnej rzeszy Ofiar Ludobójstwa męczeńską śmiercią ginęli również duchowni katolickiego Kościoła ormiańskiego. Jednym z nich jest Ignacy Maloyan, ormiańskokatolicki arcybiskup, obecnie Błogosławiony Kościoła katolickiego.
Błogosławiony Ignacy Maloyan

Urodził się w Mardin w Turcji w 1869 r. (prawdopodobnie 19 kwietnia) w skromnej rodzinie ormiańskich katolików jako czwarte z ośmiorga dzieci. Został ochrzczony następnego dnia i otrzymał imię Choukrallah. Jego rodzice byli bardzo pobożni.
Już jako chłopiec postanowił zostać kapłanem. W tym celu pojechał do Libanu, gdzie zamieszkał w klasztorze Matki Boskiej w Bzommar. Tam studiował aż do święceń kapłańskich, które otrzymał w 1896 r. w uroczystość Bożego Ciała. Wtedy przyjął imię Ignacy, na cześć świętego z Antiochii, którego pragnął naśladować. Po półtorarocznym pobycie w Bzommar został posłany do Aleksandrii w Egipcie, gdzie pracował jako duszpasterz. We wrześniu 1901 r. został mianowany wikariuszem patriarchy w Egipcie i przeniósł się do Kairu. Następnie na prośbę patriarchy Konstantynopola przez blisko rok był jego sekretarzem. Gdy arcybiskup Mardin złożył dymisję, sługa Boży został mianowany jego następcą.
22 października 1911 r. w Rzymie, podczas synodu biskupów ormiańskich, otrzymał sakrę biskupią z rąk patriarchy Pawła Piotra XIII Terziana. Kiedy 10 grudnia 1911 r. został wraz z Ojcami Synodu przyjęty na audiencji przez papieża, Pius X powiedział o Kościele w Armenii: jeden, święty, katolicki i prześladowany, jak gdyby przewidywał zbliżającą się tragedię. Po objęciu rządów w diecezji rozpoczął wizytowanie wspólnot. W 1914 r. wybuchła wojna i Turcja znalazła się w koalicji walczącej z Rosją, Francją i Anglią. Po ogłoszeniu mobilizacji wielu Ormian odmówiło służby w wojsku tureckim, co spowodowało falę represji. Protesty przedstawicieli Kościoła katolickiego były całkowicie bezskuteczne.
W tej sytuacji, aby uniknąć zaostrzenia napięć, w odpowiedzi na polecenie rządu tureckiego biskupi zachęcali ludność ormiańską do pomocy w aprowizacji armii. Znalazło to uznanie w oczach sułtana, który w oficjalnym liście wyraził swoją wdzięczność abpowi Maloyanowi i abpowi Tappouniemu (pasterzowi katolików syryjskich).
Jednakże policja turecka, na której czele stali członkowie nacjonalistycznego ruchu «Młodzi Turcy», mającego wielki wpływ na rząd, postanowiła rozpocząć eksterminację Ormian. 1 maja 1915 r. arcybiskup Maloyan, w obliczu narastających prześladowań i coraz częstszych rewizji kościołów, w publicznym liście jeszcze raz wyraził swoją lojalność wobec władz tureckich, a diecezjan wezwał do wierności Stolicy Apostolskiej oraz trwania w wierze. Rozporządził również, aby na wypadek jego deportacji bądź śmierci władzę nad diecezją przejął ks. Ohannes Potourian oraz jego dwaj wikariusze, a w wypadku deportacji ich trzech — abp Tappouni. Już w maju 1915 r. znane z okrucieństwa szwadrony wojskowe Khamsines, na polecenie szefa policji Mamdouha, rozpoczęły masakrę ludności ormiańskiej. Gdy miejscowi dygnitarze namawiali arcybiskupa, aby ukrył się w górach, on odpowiadał: «Pasterz nie może porzucać swych owiec, by ratować własne życie».
Do aresztowania arcybiskupa potrzebny był pretekst. Zmuszono więc młodego ormiańskiego katolika do złożenia fałszywych zeznań, w których oskarżył sługę Bożego o przemyt broni i kontakty z Rosjanami. Ów młody człowiek został następnie zamordowany. 3 czerwca 1915 r. na podstawie jego zeznań abp Maloyan znalazł się w więzieniu. Kiedy jednak nie udało się ani udowodnić mu winy, ani zmusić do przejścia na islam, poddano go straszliwym torturom. Otrzymał wówczas rozgrzeszenie od kapłana, który był więziony w sąsiedniej celi. 9 czerwca pożegnał się w więzieniu ze swoją matką. W nocy 10 czerwca razem z grupą 417 więźniów został wywieziony do Diarbérkir, gdzie — jak poinformowano aresztowanych i mieszkańców miasta — mieli oni pracować przy naprawie dróg. Kiedy dotarli do Ain Omar Agha, Mamdouh wybrał dziesięciu z nich, mówiąc, że chce ich uwolnić. Sługa Boży zrozumiał wówczas, że czeka ich śmierć. Otrzymawszy pozwolenie od Mamdouha, aby przemówić do swoich wiernych, wezwał ich, by nie lękali się śmierci, a potem konsekrował chleb, udzielił współtowarzyszom generalnej absolucji i odpustu zupełnego oraz rozdał im komunię. Żołnierze Khamsines zamordowali ich wszystkich, a arcybiskupowi szef policji jeszcze raz zaproponował przyjęcie islamu. Kiedy sługa Boży odmówił, Mamdouh zastrzelił go ze swojego pistoletu. Był 11 czerwca 1915 r., uroczystość Serca Pana Jezusa. Umierający arcybiskup zdążył powiedzieć: «Boże mój, zmiłuj się nade mną. W Twoje ręce oddaję ducha mego».

"Niech jego przykład przyświeca dziś wszystkim, którzy chcą być autentycznymi świadkami Ewangelii na chwałę Bożą i zbawienie swoich braci" - mówił 7 października 2001 r. Jan Paweł II podczas jego beatyfikacji w trakcie uroczystego nabożeństwa w Rzymie.

za: www.opoka.org.pl

Panik, Armenia 2016
 
Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: + Kogo szukacie? Odpowiedzieli Mu: Jezusa z Nazaretu. Rzekł do nich Jezus: + Ja jestem. Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: + Kogo szukacie? Oni zaś powiedzieli: Jezusa z Nazaretu. Jezus odrzekł: + Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: + Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?
Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród. A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? On odpowiedział: Nie jestem. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się. Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: + Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: Tak odpowiadasz arcykapłanowi? Odrzekł mu Jezus: + Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.
A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów? On zaprzeczył mówiąc: Nie jestem. Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie? Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.
Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi? W odpowiedzi rzekli do niego: Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie. Piłat więc rzekł do nich: Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa. Odpowiedzieli mu Żydzi: Nam nie wolno nikogo zabić. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.
Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział: + Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? Odpowiedział Jezus: + Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? Odpowiedział Jezus: + Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Rzekł do Niego Piłat: Cóż to jest prawda? To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego /więźnia/. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla żydowskiego? Oni zaś powtórnie zawołali: Nie tego, lecz Barabasza! A Barabasz był zbrodniarzem.
Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: Witaj, królu żydowski! I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: Oto Człowiek. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: Ukrzyżuj! Ukrzyżuj! Rzekł do nich Piłat: Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy. Odpowiedzieli mu Żydzi: My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym.
Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: Skąd Ty jesteś? Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować? Jezus odpowiedział: + Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.
Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: Oto król wasz! A oni krzyczeli: Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! Piłat rzekł do nich: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Poza Cezarem nie mamy króla. Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano.
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim. Odparł Piłat: Com napisał, napisałem. Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: + Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: + Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: + Pragnę. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: + Wykonało się! I skłoniwszy głowę oddał ducha.

Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat - ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem - Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili.
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu."
(Ewangelia wg św. Jana 18,1-19,42)

Podkategorie

Kim jesteśmy?
Jesteśmy Katolickim Kościołem Wschodnim, pełnoprawnym członem Kościoła Katolickiego, uznającym władzę i autorytet Biskupa Rzymu. Wyróżnia nas starożytny obrządek ormiański.

czytaj więcej
Obrządek ormiański
Obrządek ormiański wywodzi się z Armenii, z tradycji św. Bazylego. Uformowany przez św. Grzegorza Oświeciciela. Charakterystycznym wyróżnikiem jest język liturgiczny - grabar czyli język staroormiański.
czytaj więcej