default_mobilelogo

 Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością (…). Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13, 8-10).

 Bracia i Siostry w Chrystusie!

 Pamiętam, jak w liceum przerabiałem taką lekturę. Dramat, komedia Gabrieli Zapolskiej – jak sama autorka wyznała – napisana z nienawiści do obłudy. Chodzi oczywiście o Moralność Pani Dulskiej. Tytułowa bohaterka to osoba, która terroryzowała swoją rodzinę, wiele rzeczy robiła na pokaz, potrafiła modlić się i jednocześnie bić swoją służącą. Takie trochę podwójne życie. Inaczej w domu, inaczej poza domem.
Niestety literatura okazuje się niekiedy być ponadczasowa. Nie brakuje przecież takiego podwójnego życia i obecnie. Jak żyjemy w domach? Jak dzieci mówią do rodziców? A w szkole mają zachowanie wzorowe. Jakie są relacje w sąsiedztwie, w pracy?
Taka trudna żona żaliła się jednemu księdzu, że jej mąż, to taki straszny, że z nim żyć się nie da. A ksiądz na to, po co pani za niego wychodziła? A ona, że przed ślubem taki nie był. A ksiądz na to: w takim razie stał się taki przy pani.
A zatem coś z tą naszą wzajemną miłością jest nie tak. Czegoś brakuje. Dlatego Pan Jezus upomina nas przez Apostoła Pawła: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością (…). Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13, 8-10).
Skoro należymy do wspólnoty Kościoła, to chyba chcemy sobie postawić to pytanie, co zrobić, aby było jeszcze lepiej? Nawet, jeśli nie jest beznadziejnie, bo pewnie w wielu przypadkach nie jest beznadziejnie, to co zrobić, aby z miłością, z realizacją przykazań Bożych, z naszą wiarą było jeszcze lepiej?

 Bracia i Siostry w Chrystusie!

 Kiedyś do jednej wiejskiej parafii przyszedł nowy proboszcz. W pierwszą niedzielę powalił wszystkich na kolana swoim kazaniem: płomienne, piękne, krótkie, jak spódniczka mini, ekologiczne, bo nie truł, no i na temat – co nie zawsze się zdarza. Mówił właśnie o wzajemnej miłości. Ludzie ucieszeni kazaniem, przybiegli również do kościoła w następną niedzielę, aby znów posłuchać kolejnego kazania. Ale – ku ich zdziwieniu – kolejnego nie było. Okazało się, że proboszcz powiedział takie samo kazanie. W kolejną niedzielę znów było takie samo. I w następną również. W końcu pobożne, a wpływowe niewiasty niewytrzymały, zdenerwowały się i poszły do księdza z pytaniem, dlaczego ciągle powtarza to samo kazanie. A on na to, że nie zauważył, aby po jego pierwszym kazaniu parafianie poprawili coś we wzajemnej miłości.
Czytamy wszyscy Ewangelię, poznajemy nauczanie Pana Jezusa, próbujemy zrozumieć, na czym polega doskonałe prawo miłości. I ciągle te same błędy.
A może to wynika właśnie z faktu, że Pan Jezus mówi, ale my Go nie słuchamy. Co z tego, że wierzymy w Boga. Trzeba uwierzyć Bogu. Św. Jakub w swoim liście przypomina: Wierzysz, że Bóg jest. I co z tego. Przecież i szatan wierzy, że Bóg jest (Jk 2, 19). Trzeba pójść dalej. Trzeba uwierzyć Bogu. Trzeba uwierzyć, że wszystko, co do mnie mówi – to są słowa prawdy. Bóg nie okłamuje nas. Nie wprowadza nas w błąd. Nie mówi do sąsiadki o potrzebie nawrócenia, ale konkretnie do mnie. Nie sąsiadka ma nauczyć się kochać, ale ja mam się nauczyć kochać. Bo miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10).
Z ludźmi jest różnie. Czasami tacy, którzy sprzedają produkty z grupy musisz kupić zachwalają je i obiecują, że są rewelacyjne. Jak kupisz te pigułki, to od razu schudniesz. Kobieta bierze i nic. Jak użyjesz tego kremu, to od razu będziesz wyglądać młodziej. I jest na odwrót.
Inaczej jest z Panem Bogiem. On mówi zawsze prawdę, czasami trudną, ale prawdę. To fakt, że jest wymagający, ale wiemy, co za to mieć będziemy. Mówi: zachowuj przykazania, to będziesz szczęśliwy. Nie tylko kiedyś w niebie, ale już tutaj na ziemi. I tak faktycznie jest.

 Bracia i Siostry w Chrystusie!

 Św. Jakub w swoim liście mówi: Wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2 ,17). Nie mam nic do tych, co siedzą w kościele w pierwszej ławce. Ale co z tego, że będziemy siadać w pierwszej ławce i śpiewać Wszystko Tobie oddać pragnę albo Daj mi Jezusa o matko moja, jak za tym nie pójdą nasze czyny.
Śmieszą mnie sondaże, gdy stawia się teoretyczne pytanie, na przykład ile osób jest za aborcją, gdy dziecko jest chore. A co by było, gdyby ten problem dotyczył ciebie, twojej rodziny? Jeden ksiądz opowiadał, że w liceum miał na katechezie w jednej klasie problem z uczniami, bo byli za aborcją chorych dzieci. Nie mógł ich przekonać. Nie przyjmowali żadnych argumentów. Szczególnie trudna w rozmowie na te tematy była jedna uczennica, nota bene córka dyrektor tej szkoły. Któregoś dnia ksiądz wziął tę klasę do ośrodka dla dzieci z zespołem Downa prowadzonego przez siostry zakonne. Siostra dyrektor przywitała młodzież i zanim zdążyła coś opowiedzieć o ośrodku, do tej dziewczyny, która była najbardziej przekonana do aborcji dzieci chorych, podbiegł chłopiec, chwycił ją za rękę i zapytał: Pobawisz się ze mną? A lubisz mnie? Porwał ją do zabawy. I bawiła się z tym chłopcem i mówiła mu, że go lubi. Potem w szkole już nie chciała wypowiadać się na temat aborcji. Miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10).
Jeden człowiek niewierzący powiedział do mnie, że denerwuje go, gdy katolicy nie są wierni zasadom swojej wiary. Mówi, że nie można nazywać katolikiem człowieka, który odrzuca niektóre prawdy wiary. Taki wybiórczy system religijny. Muszę się z nim zgodzić. Nie ma bowiem katolików konserwatystów i katolików liberałów. Albo jesteś katolikiem, albo nie. Niektórzy z was mogą być niezadowoleni, że tak to widzę. Nie ma Kościoła otwartego i zamkniętego. Jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Zresztą o wierności temu, co mówi do nas Bóg, przypominał Pan Jezus: Wasza mowa niech będzie tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od złego pochodzi (Mt 5, 37).
Nasze codzienne życie jest sprawdzianem naszej wiary. Zawsze na początku roku szkolnego w szkołach pojawia się problem katechezy, lekcji religii. Niektórzy rodzice mają swoje wizje odnośnie do nauki religii. Jedni twierdzą, że decyzja w tej sprawie należy do dziecka, inni przywołują jakieś fikcyjne argumenty za koniecznością katechezy w salce parafialnej, bo ponoć było lepiej. Obecność dziecka lub młodego człowieka na katechezie w szkole to wyznanie wiary nie tylko jego, ale także jego rodziców, którzy wobec Kościoła składali deklarację, że chcą swoje dziecko wychować w wierze Kościoła i w taki sposób, jak chce tego Kościół. Dlatego pamiętaj, że jak nie ma w twoim życiu katechezy – to nie ma też świadectwa wiary.

 Bracia i Siostry w Chrystusie!

Co z tego, że będziemy mówić, że wierzymy, a nie będziemy spełniać odpowiednich uczynków. To nie jest wiara. Wiara domaga się poznania nauki Jezusa i zaufania Mu. Chodzi o nawiązanie z Nim dojrzałej, osobowej, intymnej relacji. Wiara jest synonimem ciągłego rozwoju duchowego. Jak leży uczestnictwo we Mszy świętej, jak spowiedź jest płytka a czasem świętokradzka, to nie ma wiary. Są to jedynie zachowania wiaropodobne.
To tak, jak idziesz na straganik odpustowy i kupujesz pierścionek z tombaku. Chwalisz się wszystkim, że jest on ze złota. Ale i tak wiesz, że to zwykły tombak. Choćbyś zapewniała innych, że to złoto, i tak to jest tylko tombak. Podobnie może być z miłością, czy wiarą. Dlatego trzeba starać się, aby unikać zachowania czy to miłościopodobnego, czy to wiaropodobnego, a w zamian za to wierzyć i kochać.

 Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13, 8-10).

ks. dr Marcin Kołodziej

Kim jesteśmy?
Jesteśmy Katolickim Kościołem Wschodnim, pełnoprawnym członem Kościoła Katolickiego, uznającym władzę i autorytet Biskupa Rzymu. Wyróżnia nas starożytny obrządek ormiański.

czytaj więcej
Obrządek ormiański
Obrządek ormiański wywodzi się z Armenii, z tradycji św. Bazylego. Uformowany przez św. Grzegorza Oświeciciela. Charakterystycznym wyróżnikiem jest język liturgiczny - grabar czyli język staroormiański.
czytaj więcej